Kup Teraz, Płacz Później: Czy Nowoczesne Raty to Finansowy Zbawca, czy Dług w Abonamencie?

Znasz to uczucie. Nowy, lśniący gadżet kusi z ekranu monitora. Rozsądek podpowiada: “nie stać cię”, ale serce krzyczy: “muszę to mieć!”. I wtedy pojawia się on, rycerz na białym koniu cyfrowego marketingu: przycisk “Kup teraz, zapłać później”. Cztery “bezbolesne” raty, zero procent, żadnych ukrytych kosztów. Brzmi jak utopia, prawda? Jak darmowy bilet do krainy wiecznej konsumpcji, gdzie portfel nigdy nie płacze. A co, jeśli powiem Wam, że ten bilet ma w regulaminie dopisek drobnym druczkiem, który prowadzi prosto do finansowego czyśćca?
Fenomen odroczonych płatności to majstersztyk inżynierii behawioralnej. Jak dowodzą analitycy z Międzywydziałowego Instytutu Badań nad Impulsem z Wąchocka, odseparowanie momentu przyjemności (otrzymania produktu) od momentu bólu (rozstania się z pieniędzmi) skutecznie usypia naszą finansową czujność. To jak zjedzenie całego słoika nutelli i obietnica, że kalorie policzymy w przyszłym miesiącu. Problem w tym, że kalorie, podobnie jak długi, nie znikają. One kumulują się w strategicznych, najmniej pożądanych miejscach – w tym przypadku, w naszej historii kredytowej.
Przyjrzyjmy się temu, co operatorzy BNPL (Buy Now, Pay Later) mówią szeptem. Owszem, terminowa spłata często jest darmowa. Ale wystarczy jeden poślizg, jedno zapomniane zlecenie przelewu, a na nasz rachunek wjeżdżają odsetki i opłaty karne, których pozazdrościłby średniowieczny lichwiarz. Nagle “darmowy” zakup za 200 zł może kosztować nas 250 zł. Co więcej, rosnąca liczba firm zaczyna raportować nasze zobowiązania do Biur Informacji Kredytowej. Kilka takich “małych” pożyczek i nagle bank patrzy na nasz wniosek o kredyt hipoteczny z takim samym entuzjazmem, jak na prośbę o pożyczenie ulubionego swetra komuś, kto notorycznie gubi rzeczy.
Jedna kawa na raty. Jedne skarpetki na raty. Pizza też na raty. Każde z osobna wygląda niewinnie. Ale gdy uzbiera się pięć, dziesięć takich zobowiązań, zarządzanie nimi staje się drugim etatem. Łatwo się pogubić, który termin płatności przypada na wtorek, a który na pełnię księżyca. Tak właśnie tworzy się dług w abonamencie – comiesięczna opłata za iluzję posiadania rzeczy, na które tak naprawdę nas nie stać. To pułapka, która zamienia swobodę finansową w chomikowy kołowrotek spłacania wczorajszych zachcianek.
Co nam urosło, co nam spadło? W tym miesiącu w naszym portfelu bezsprzecznie urosła góra przedmiotów o wątpliwej przydatności, kupionych pod wpływem impulsu. Niestety, proporcjonalnie spadła nasza zdolność do podejmowania racjonalnych decyzji finansowych i, potencjalnie, nasza wiarygodność w oczach instytucji finansowych.
Werdykt Czy usługi “Kup teraz, zapłać później” to zło wcielone? Niekoniecznie. To narzędzie. Jak nóż – można nim pokroić chleb, a można zrobić sobie krzywdę. Problem w tym, że marketingowcy podają nam go z radosnym okrzykiem “bawcie się!”, nie dodając instrukcji obsługi. Zanim więc następnym razem klikniecie w ten magiczny przycisk, zadajcie sobie jedno, brutalnie szczere pytanie: czy kupiłbym to za gotówkę tu i teraz? Jeśli odpowiedź brzmi “nie”, to prawdopodobnie właśnie oszczędziliście sobie przyszłego bólu głowy. I pieniędzy.
