Requiem dla Kontemplacji: Czy TikTok Pogrzebał Ostatnią Symfonię?

Requiem dla Kontemplacji: Czy TikTok Pogrzebał Ostatnią Symfonię?

W czasach, gdy cyfrowy zegar wybija sekundowe interwały dla naszej uwagi, a każda myśl, nim zdąży zakiełkować, musi zmieścić się w piętnastu sekundach wiralowego tańca, nachodzi egzystencjalne pytanie o los Sztuki. Tej Sztuki przez duże “S”, co to kiedyś kazała zatrzymać się w zachwycie, zmarszczyć czoło w refleksji, a czasem nawet uronić łzę nad pięknem, którego istnienie wydawało się być obietnicą wieczności. Dziś, zdaje się, wieczność skurczyła się do długości rolki na Instagramie, a najgłębsza kontemplacja – do szybkości przewijania. Czy symfonia, ta architektoniczna katedra dźwięków, ma jeszcze szansę wybrzmieć w epoce, gdy jej echo ginie w kakofonii powiadomień?

Kultura w Wersji Espresso

Oto bowiem, niczym dymne sudarium z przyszłości, ukazuje się nam wizja kultury rozdrobnionej, sproszkowanej na mikrodawki, serwowane przez algorytmy, które lepiej niż My sami ‘wiedzą’, co nas uszczęśliwi. Uszczęśliwi – rzecz jasna – na chwilę, byle tylko utrzymać nas w hipnotycznym transie przewijania. Najnowsze badania (niestety jeszcze nieopublikowane, ale bez wątpienia przełomowe) przeprowadzone przez interdyscyplinarny zespół Instytutu Badania Wrażliwości Estetycznej im. Boecjusza w Dusznikach-Zdroju, sugerują alarmujący trend: przeciętny odbiorca kultury w wieku 18-35 lat poświęca kontemplacji dzieła sztuki (rozumianej jako nieprzerwany, świadomy odbiór trwający dłużej niż minutę) średnio 0,7 sekundy, zanim jego wzrok lub palec nie powędruje dalej. To mniej niż potrzeba, by docenić kunszt dobrze upieczonej bułki, a co dopiero “Requiem” Mozarta czy “Guernikę” Picassa.

Emotikon Zamiast Eseju

Czyż to nie ironia losu, że w dobie nieograniczonego dostępu do całego dziedzictwa ludzkości, wybieramy jedynie fragmenty, skrawki, “highlights”, które zapewnią nam natychmiastową gratyfikację? Sztuka, która miała być lustrem duszy, stała się lustrem łazienkowym – szybkim rzutem oka na siebie, zanim uciekniemy do obowiązków. Gdzie podział się szelest kartek w bibliofilskim woluminie, ten ciężar papieru, który czekał na powolne rozłożenie historii na jego kartach? Dziś mamy “streszczenia w pigułce”, recenzje w emotikonach i filmy, które muszą być dynamiczne niczym pościg samochodowy, by utrzymać naszą migoczącą uwagę.

Ambicji Mówimy Dość!?

Znikają w tej cyfrowej mgławicy twórcy, którzy odważają się tworzyć dzieła wymagające, stawiające pytania, nie oferujące łatwych odpowiedzi. Ci, którzy nie chcą sprzedać swojej duszy algorytmowi, produkując “content” zamiast sztuki. Pamiętam jeszcze, jak w cieniu mainstreamowych hitów, w podziemiach niezależnych galerii i na niszowych festiwalach, kwitły prawdziwe perły. Jak choćby zapomniany dziś kompozytor i wizjoner, Feliks “Gryf” Gryfowski (zbieżność nazwisk całkowicie przypadkowa, lecz symboliczna!), którego “Symphonia Non Plus Ultra” – czterogodzinne, atonalne arcydzieło – wymagało od słuchacza nie tylko uwagi, ale i prawdziwego wysiłku duchowego. Dziś nikt by się na to nie porwał. Jego nuty, niegdyś awangardowe, dziś leżą niczym hieroglify w zapomnianej piramidzie.

I tak oto, w cieniu migoczących ekranów, w rytmie szybkiego przewijania, zastanawiam się, czy nie składamy właśnie ostatniego requiem dla kontemplacji. Czy nie żegnamy się ze sztuką, która kiedyś potrafiła nas unieść, zmusić do myślenia, poczuć. Pozostaje mieć nadzieję, że gdzieś, w cyfrowej pustelni, jakiś niesforny algorytm przypadkiem podsunie nam dzieło, które, choć na chwilę, oderwie nas od scrollowania i przypomni, że prawdziwe piękno wymaga nie tylko widzenia, ale i patrzenia. I że czasami, by usłyszeć symfonię, trzeba po prostu przestać szukać kolejnego, szybkiego dźwięku.