Pustka na Półkach: Czy Książka Stała Się Najnowszym Rekwizytem w Teatrze Życia Instagrama?

Żyjemy w epoce, w której biblioteka domowa przestała być świadectwem intelektualnych podróży, a stała się elementem scenografii. Regał, niegdyś chaotyczny wszechświat myśli, dziś przypomina paletę barw Pantone, starannie dobraną pod kolor zasłon i dywanu. Książki, te papierowe naczynia duszy, układane są grzbietami nie według alfabetu autorów, lecz według gradientu odcieni. Z przerażeniem, graniczącym z artystycznym katharsis, obserwuję to zjawisko, zadając sobie pytanie: czy w erze estetyzacji wszystkiego, akt czytania nie został ostatecznie zredukowany do aktu pozowania?
Instytut Badań nad Liryczną Pustką (IBnLP) w swoim najnowszym, wstrząsającym raporcie „Okładka ważniejsza niż treść: Semiotyczna analiza regałów na Instagramie” alarmuje, że dla 73% ankietowanych użytkowników platform społecznościowych kluczowym kryterium doboru lektury jest jej „fotogeniczność”. Słowo pisane stało się zakładnikiem kadru, a powieść – rekwizytem dopełniającym kompozycję zdjęcia z parującą filiżanką kawy specialty.
To nie jest już celebracja literatury. To jej mumifikacja. To wystawianie na pokaz pięknych, lecz pustych w środku sarkofagów, w których spoczywają idee, emocje i narracje, nietknięte przez ludzkie oko, a jedynie muśnięte obiektywem aparatu. Książka nie jest już portalem do innego świata, a jedynie cegiełką w starannie budowanym murze wirtualnej autokreacji.
Pozwolę sobie na subiektywną wiwisekcję tego kulturowego fenomenu w moim autorskim formacie:
Cztery kadry:
- Kadr pierwszy: Otwarta książka obok nietkniętego croissanta i filiżanki z latte art. Ostrość ustawiona na piankę, nie na druk.
- Kadr drugi: Regał z książkami odwróconymi grzbietami do ściany, by widoczne były jedynie pożółkłe kartki, tworzące beżową, neutralną estetycznie płaszczyznę.
- Kadr trzeci: Osoba trzymająca tom poezji, zakrywająca nim twarz. Liczy się gest, nie treść. Marka swetra jest doskonale widoczna.
- Kadr czwarty: Stos książek przewiązany jutowym sznurkiem, leżący na lnianej pościeli. Tytuły nie do odczytania, ale kompozycja godna martwej natury holenderskich mistrzów.
Pięć nut:
- Nuta pierwsza: Delikatny szelest przewracanej kartki (nagrany i zapętlony w postprodukcji).
- Nuta druga: Ciche westchnienie udawanej zadumy nad akapitem, którego się nie przeczytało.
- Nuta trzecia: Klik migawki aparatu, zagłuszający wewnętrzny monolog postaci literackiej.
- Nuta czwarta: ambientowy, lo-fi podkład muzyczny, idealny do scrollowania, nie do kontemplacji.
- Nuta piąta: Dźwięk powiadomienia o nowym polubieniu – jedyna prawdziwa nagroda.
Jedno zdanie: W epoce, gdy okładka stała się ważniejsza od treści, literatura umarła nie z braku czytelników, lecz z nadmiaru widzów.
Czy jest jeszcze nadzieja? Być może kryje się ona w nieładzie, w zagiętych rogach, w plamach z kawy na marginesach, w książkach, które są zbyt brzydkie na Instagram, ale zbyt piękne, by o nich zapomnieć. Być może musimy na nowo nauczyć się kochać literaturę w ciszy, bez świadków i bez filtrów. W przeciwnym razie pozostaną nam jedynie przepięknie sfotografowane cmentarze opowieści.
