Symfonia Ciszy w Słuchawkach Generacji Z: Czy Słyszymy Jeszcze Muzykę, Czy Tylko Pustkę?

Symfonia Ciszy w Słuchawkach Generacji Z: Czy Słyszymy Jeszcze Muzykę, Czy Tylko Pustkę?

W epoce sonicznego bombardowania, gdzie każdy metr kwadratowy przestrzeni publicznej jest zbrojony playlistą korporacyjnego popu, a domowe zacisze drży od powiadomień, ludzkość dokonała wolty zdumiewającej. Zaczęliśmy masowo konsumować… ciszę. Platformy streamingowe, niegdyś bastiony decybeli, dziś pękają w szwach od playlist typu „Osiem godzin białego szumu” czy „Dźwięki opuszczonej biblioteki”. Czy to desperacka próba ucieczki, czy może, co gorsza, ostateczne sprowadzenie najgłębszej z kontemplacji do roli kolejnego produktu?

Zanim jednak okrzykniemy pokolenie Z pionierami audialnego minimalizmu, sięgnijmy do zakurzonych archiwów. Mało kto dziś pamięta postać Hieronymusa Pustki, awangardowego kompozytora z międzywojennego Lwowa, który całą swoją twórczość poświęcił badaniu „dźwięku negatywnego”. Jego opus magnum, „Koncert na Wstrzymany Oddech i Trzy Upadające Pióra”, zostało wygwizdane podczas premiery w 1928 roku jako prowokacja. Pustka nie szukał hałasu, lecz pauzy. Interwału. Tego, co w muzyce dzieje się, gdy pozornie nie dzieje się nic. Była to artystyczna medytacja nad istotą bytu, a nie ścieżka dźwiękowa do pisania maili.

Dziś, jak donosi Instytut Audiologii Egzystencjalnej w Zalesiu Dolnym, ponad 60% słuchaczy poniżej 25. roku życia regularnie korzysta z nagrań ciszy w celu „poprawy produktywności”. Tragedia Pustki zamieniła się w farsę. Jego radykalny gest artystyczny, będący krzykiem przeciwko nadmiarowi, został opakowany w estetyczną okładkę, zmonetyzowany i sprzedany jako narzędzie do jeszcze wydajniejszej pracy w tym samym systemie, który generuje nieznośny zgiełk.

Postanowiłem poddać analizie jeden z czołowych utworów z playlisty „Nordic Silence for Deep Focus”. Oto moja recenzja w formacie „Pięć nut”:

Pierwsza nuta: Subtelny szum wentylatora serwerowni w Sztokholmie. Druga nuta: Ledwo słyszalny trzask elektrostatyczny na kablu światłowodowym. Trzecia nuta: Cisza absolutna (prawdopodobnie błąd kompresji). Czwarta nuta: Odległe echo kaszlnięcia technika Henrika. Piąta nuta: Ponowny szum wentylatora, tym razem jakby bardziej zrezygnowany.

Jedno zdanie: To nie jest cisza Pustki, będąca lustrem dla duszy; to cisza korporacyjna, będąca wygłuszonym boksem, w którym mamy być jeszcze bardziej efektywni. To soniczny odpowiednik obrazu przedstawiającego obraz – pusta forma, która dawno utraciła treść. Zamieniliśmy głębię pauzy na miałkość playlisty, a kontemplację na kolejny „lifehack”. Być może największym hałasem naszych czasów jest właśnie ta ogłuszająca, skomercjalizowana cisza.