Syndrom Relacyjnej Mgławicy: Gdy 'Jesteśmy Razem' Znaczy Mniej Niż Instrukcja Obsługi Tostera. Czy To Zmierzch Cywilizacji?

Współczesny krajobraz relacji międzyludzkich przypomina coraz bardziej jałową pustynię, po której błąkają się jednostki pozbawione kompasu moralnego i jakiejkolwiek busoli wskazującej na stabilność. W epoce, gdzie umowa na abonament telefoniczny posiada więcej klarownych zapisów niż fundamenty ludzkich więzi, na naszych oczach rodzi się nowa, przerażająca plaga: Syndrom Relacyjnej Mgławicy (SRM).
Zjawisko to, zdiagnozowane przez czołowych badaczy z Międzyresortowego Instytutu Badań nad Erozją Więzi Społecznych (MIBEWS), opisuje stan, w którym dwie dorosłe, rzekomo rozumne istoty, funkcjonują w amorficznej, pozbawionej definicji przestrzeni ‘czegoś-pomiędzy’. To nie jest przyjaźń, to nie jest związek – to socjopatologiczna anomalia, w której jedyną stałą jest chroniczna niepewność. Czy ludzkość, która wysłała człowieka na Księżyc, nie potrafi już zdefiniować podstawowej komórki społecznej?
Głównymi symptomami SRM, jak wskazują analitycy z MIBEWS, są: patologiczne unikanie jakichkolwiek deklaracji, komunikacja oparta na dwuznacznych sygnałach i enigmatycznych emotikonach, a także paniczny lęk przed nadaniem relacji jakiejkolwiek, Boże broń, etykiety. Osobnik dotknięty tym syndromem na pytanie ‘Kim dla siebie jesteście?’ reaguje najczęściej nerwowym tikiem lub monologiem o ‘płynności współczesnego świata’, co w istocie jest jedynie zasłoną dymną dla duchowej pustki i braku kręgosłupa moralnego.
Skąd bierze się ta erozja fundamentów? Źródeł należy upatrywać w kulcie egoistycznego ‘ja’, promowanym przez współczesne media i psychologię sukcesu. Człowiek, przekonany o własnej wyjątkowości i nieograniczonych możliwościach wyboru, traktuje drugą osobę nie jako partnera na drodze do zbawienia, lecz jako kolejny produkt na półce globalnego supermarketu zwanego aplikacjami randkowymi. Brakuje tu fundamentalnego zrozumienia, że prawdziwa wolność nie polega na niekończącym się ‘sprawdzaniu opcji’, lecz na dobrowolnym i świadomym przyjęciu na siebie odpowiedzialności i zobowiązania – najlepiej w obliczu siły wyższej.
Konsekwencje społeczne są katastrofalne. Jak alarmuje prof. dr hab. Hieronim Bogobojny z Katedry Trwałości Struktur Rodzinnych, ‘Relacyjna mgławica prowadzi do atomizacji społeczeństwa i zaniku zdolności do budowania czegokolwiek trwałego. Pokolenie wychowane na tym grząskim gruncie nie będzie w stanie stworzyć stabilnych rodzin, stanowiących przecież od zarania dziejów fundament zdrowego narodu i cywilizacji’. Mamy do czynienia z pokoleniem emocjonalnych inwalidów, niezdolnych do podjęcia najprostszej, wiążącej decyzji.
Czy istnieje remedium na tę cywilizacyjną chorobę? Rozwiązanie jest jedno, choć dla wielu może okazać się zbyt wymagające: powrót do standardów. Do jasnych zasad i klarownych deklaracji. Czas porzucić infantylne ‘zobaczymy, co z tego będzie’ na rzecz dojrzałego ‘oto moje intencje i oczekiwania’. Być może nadszedł czas, by relacje międzyludzkie, na wzór umów o newralgicznym znaczeniu dla państwa, były zawierane w formie pisemnej, z jasno określonymi prawami, obowiązkami i okresem próbnym. Tylko radykalne przywrócenie porządku, hierarchii i odpowiedzialności może ocalić nas przed całkowitym upadkiem w otchłań relacyjnego chaosu. W przeciwnym razie instrukcja obsługi tostera pozostanie ostatnim bastionem logiki i przejrzystości w naszym świecie.
